wtorek, 21 grudnia 2010

Lekko słodkie bułeczki z migdałową kruszonką

Skąd ten przepis się wziął?

Nie od dziś wiadomo, że zapach domowych wypieków jest czymś, co wprawia nas w dobry humor (patrz: badania). A skoro tak to nie ma nic lepszego na poprawę nastroju jak udany wypiek, a do tego jak będzie się po domu roznosił zapach pieczonego ciasta drożdżowego to już w ogóle genialnie :) Dla mnie zastrzyk optymizmu z pieczenia, poza zapachem, zawiera radość własną z udanego dzieła oraz rozpromienioną twarz łasucha pałaszującego wypiek, a jak jest ich paru to już po prostu szał :P
Nic więc dziwnego, że skusiłam się na lekko słodkie bułeczki z migdałową kruszonką z blogu Moje Wypieki . Odkąd drożdże traktuje z odpowiednią troską te odpłacają mi się cudnie :) Tak też było i w tym przypadku.  Bułeczki wyrosły przepięknie, mimo, iż zrobiłam ich więcej niż wskazano w przepisie. No bo jak tu dobrze podzielić ciasto na 13 części? Jakoś mi to nie pasowało, więc zrobiłam 16 bułeczek, a i tak się rozpychały na blaszce. Widać chciały się poprzytulać widząc tą zimową aurę za oknem ;-)



Składniki:

Bułeczki:
  • 500 g mąki pszennej chlebowej (użyłam: luksusowej – typ 550)
  • 70 g masła, roztopionego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 4 łyżki cukru
  • 28 g świeżych drożdży (lub 14 g suchych drożdży)
  • 2 jajka + 1 do posmarowania bułeczek
  • 200 ml mleka
  • 50 ml Amaretto (w przypadku braku należy dodać tyle samo mleka i kilka kropel ekstraktu lub aromatu migdałowego – ja oczywiście musiałam zrobić po swojemu: dodałam (50 ml – 3 łyżeczki) mleka oraz 3 łyżeczki ekstraktu waniliowego)

Migdałowa kruszonka:
  • 50 g zmielonych migdałów
  • 35 g masła, miękkiego
  • szczypta cynamonu
  • 40 g cukru demerara
  • 3 łyżki mąki pszennej

Instrukcja:

Instrukcja dla świeżych drożdży. Zrobić rozczyn z mleka, 1 łyzeczki cukru i drożdży i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. W większej misce połączyć przesianą mąkę z solą, cukrem i rozczynem. Dodać 2 roztrzepane jajka, mleko i Ameretto (lub zamiennik). Wyrabiać przez około 5 minut. Na końcu dodać roztopione masło. Wyrobione ciasto powinno być gładkie i elastyczne. Ciasto uformować w kulę, odłożyć do miski, przykryte, do podwojenia objętości.
Wyjąć wyrośnięte ciasto z miski, krótko wyrobić, podzielić na 13 części (u mnie 16). Uformować z nich bułeczki i położyć na blaszce oprószonej mąką. Przykryć, zostawić do ponownego podwojenia objętości.
Przygotować kruszonkę - wszystkie składniki wyrobić między palcami.
Po wyrośnięciu bułeczki posmarować dodatkowym roztrzepanym jajkiem. Posypać kruszonką.
Piec w rozgrzanym do 200ºC piekarniku przez około 20 minut (u mnie już po 16 minutach były mocno zrumienione). Wyjąć, przestudzić na kratce.

Oryginalny przepis:

czwartek, 16 grudnia 2010

Obłędnie makowa pleciona strucla drożdżowa

Skąd ten przepis się wziął?

Jeszcze przed świętami postanowiłam przetestować mak, który poleciła mi Moja Mama. Pewnie, gdyby nie takie produkty jak mielony mak, do którego wystarczy dodać mleko, aby był gotowy, w tym roku makowe wypieki musiały by pozostać w sferze marzeń - ot taka mała niedogodność związana z brakiem maszynki do mielenia. Muszę przyznać, że jak dla mnie taki produkt to rewelacja, szczególnie, że w gotowych masach makowych są rodzynki i skórka kandyzowana, których nie lubię, nie mówiąc już o chemicznych aromatach.
Skoro mak już jest to pozostało jeszcze kluczowe pytanie: co tu upiec? Najprostszym rozwiązaniem było by wykorzystać gotowe ciasto francuskie i zrobić rogaliki lub palmiery. Szukając inspiracji zawędrowałam jednak na forum cincin, a tu skusiły mnie dwa przepisy polecane przez Joannę (forumowiczkę dzięki której poznałam metodę gazetową do pieczenia sernika): Makowiec wg Zofii Nasierowskiej oraz Pleciona strucla drożdżowa. Przy takim zestawie wybór mojego Łasucha był oczywisty - jak przystało na wielbiciela drożdżowych specjałów :)
Z uwagi na fakt, iż miała to być wypiek testowy zmniejszyłam proporcje podane w przepisie, aby otrzymać 1 struclę. Ilość, jak i sam rodzaj nadzienia można również zmieniać w zależności od upodobań.



Składniki:

Masa makowa:
  • 200 g mielonego maku
  • 200 ml mleka
  • 100 g cukru
  • 2 łyżki miodu
  • 2 łyżki ekstraktu waniliowego
  • 2 łyżki spirytusu (ewentualnie rumu)
  • 1 łyżka syropu klonowego (opcjonalne)
  • 1 garść krojonych orzechów włoskich
  • 2 garści połamanych płatków migdałowych

Pleciona strucla drożdżowa:
  • 250 g mąki
  • 12 g świeżych drożdży
  • 50 g masła (może być margaryna)
  • 45 ml ciepłego mleka (3 łyżki)
  • 50 ml śmietany (użyłam 18%)
  • 1 jajko
  • 38 g cukru
  • 5 g cukru waniliowego
  • 1/4 łyżeczki soli

Instrukcja:

Masa makowa:
Podgrzać mleko z cukrem do rozpuszczenia. Dodać mielony mak i chwilę pogotować do napęcznienia. Następnie dodać resztę składników i dobrze wymieszać. Odstawić na chwilę do "przegryzienia".

Pleciona strucla drożdżowa:
Roztopić masło. Połączyć z mlekiem, śmietaną i łyżeczką cukru. Rozetrzeć w mieszance drożdże. Dodać mieszankę do przesianej mąki wraz z jajkiem, resztą cukru i solą. Wymieszać. Ugniatać ciasto ok. 5 minut do uzyskania elastycznego, gładkiego i lśniącego ciasta.
Odstawić w ciepłe miejsce minimum na 1 godzinę (do podwojenia objętości ) lub wstawić na noc do lodówki.
Wyłożyć ciasto na stolnicę posypaną mąką. Rozdzielić na dwie części. Każdą rozwałkować na placek, smarować masą makową (lub innym nadzieniem) i zwijać jak makowiec. Zapleść dwa wałeczki ze sobą.
Zostawić w cieple do wyrośnięcia . Przed wstawieniem do piekarnika można posmarować jajkiem. Piec w nagrzanym do 170°C piekarniku przez 25 – 30 minut.


Oryginalny przepis:

wtorek, 7 grudnia 2010

Chocolate Gingerbread

Skąd ten przepis się wziął?

Rozochocona cudowną wonią i smakiem poprzedniego przepisu postanowiłam spróbować kolejnego przepisu Tatter z kolekcji jadalne pierniki  zamieszczonego na forum  cincin. Tym razem to Chocolate Gingerbread.
Niestety tym razem nie jest tak pachnąco i słodko. Pierniczki, o ile można je jeszcze tak w ogóle nazwać, należą do kategorii wytrawnych. Nie sądzę, iż był to efekt zamiany cukru muscovado na brązowy, gdyż podstawową refleksją z degustacji Chocolate Gingerbread jest: gdzie zniknęły przyprawy korzenne? Smak kakao tak intensywnie je maskuje, że gdybym nie wiedziała, że dodawałam przyprawę korzenną to gdyby nie bardzo subtelny aromat mogłabym nie zauważyć tak ważnego dla pierników składnika. O ile brak słodkości można jeszcze skorygować grubą warstwą lukru, o tyle w przypadku braku korzennego smaku nie znam skutecznego antidotum.
Fenomen braku korzennego smaku był dla mnie na tyle niewytłumaczalny, że kilka krotnie sprawdzałam w przepisie, czy czasem źle nie odczytałam - łyżeczki zamiast łyżki, ale za każdym razem okazywało się, że to łyżeczki. A skoro już mowa o przepisie.  To muszę przyznać, iż rada o łyżce zimnej wody dla poprawy konsystencji jest po prostu rewelacyjna. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ciasto nabiera elastyczności i przestaje się kruszyć.



Składniki:

Chocolate Gingerbread:
  • 350g zwykłej mąki
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka sody
  • 4 łyżeczki mielonych przypraw korzennych (przyprawy do piernika)
  • 50g kakao
  • 150g masła
  • 150g cukru muscovado (ja użyłam brązowego cukru)
  • 2 jajka

Autorka przepisu radzi: w razie problemów z konsystencją ciasta  dodać 1 łyżkę zimnej wody - sprawdzone i udowodnione :)

Lukier - Royal icing - przepis znajdziesz tu



Instrukcja:

Chocolate Gingerbread:
Przesiewam razem: mąkę, sodę, sól, przyprawy i  kakao.  Masło kroje na kawałeczki i palcami łączymy suche składniki  z masłem tak, aby powstało coś w rodzaju mokrego piasku. Można zrobić to również za pomocą blendera. Następnie dodajemy resztę składników i delikatnie zagniatamy. Zawijam w folie spożywczą i chłodzimy minimum 30 min.
Schłodzone ciasto wałkujemy i wycinamy pierniczki wg własnego upodobania. Piec nagrzanym do 180°C piekarniku przez ok. 10 minut.


Oryginalny przepis:

niedziela, 5 grudnia 2010

Staropolska zupa nic

Skąd ten przepis się wziął?
Zupa nic to dla mnie taki smak z dzieciństwa, a dokładniej mówiąc z czasów przedszkola. Jako osoba uwielbiająca zupy mleczne zamęczałam moją Mamę, aby mi zrobiła taką zupę. Nie znała jednak ona przepisu, więc zrobiła ją na oko w najprostszy z możliwych sposobów - jako bardzo płynną wersję budyniu waniliowego. I nie uwierzycie, ale to był ten smak :)
Nie mniej jednak gdzieś za mną "chodziła" chęć sprawdzenia jak smakuje prawdziwa zupa nic. Jakiś czas temu odnalazłam przepis na staropolska zupę niż w książce "365 obiadów na polskim stole na co dzień i od święta" autorstwa Ewy Aszkiewicz i Romany Chojnackiej. Brakowało mi jednak pretekstu, aby ją zrobić. I tu z pomocą przyszedł Festiwal Mleka. Niestety inne okoliczności przyrody jakoś nie za bardzo sprzyjały zupie nic. Ale jednak się udało - ostatnim rzutem na taśmę ;-)
Staropolska zupa nic jest bardziej deserem niż innym daniem. Niedawno, ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że jest ona niczym innym niż wersją pływających wysp na kremie angielskim. No dobra nazwy fajne, ale o co w tym wszystkim chodzi? Ni mniej ni więcej o słodką zupę mleczno-jajeczną z obgotowaną pianą z białek. Ot i cała tajemnica staropolskiej zupy nic.



Składniki:

  • 0,5 l mleka 3,2% (wg oryginalnego przepisu 1 l pełnego mleka)
  • 2 jajka
  • 3 łyżki cukru (wg oryginalnego przepisu mają być kopiaste, ale jeśli nie jesteście fanami mocno słodkich potraw proponuję nawet zmniejszyć ilość cukru do 2 łyżek)
  • 1 laska wanilii (wg oryginalnego przepisu może być też cukier waniliowy)

Instrukcja:
Mleko gotujemy z wanilią (cukrem waniliowym). Żółtka ucieramy z 2 łyżkami (wersja mniej słodka 1 łyżka) cukru na bardzo puszysty kogiel-mogiel. Białka ubijamy na sztywną pianę z 1 łyżką cukru, którą dodajemy pod koniec. Na gotującym się mleku kładziemy kluseczki z białek i obgotowywujemy po ok. 1-2 minut z każdej strony. Następnie wyciągamy na ręcznik papierowy w celu odsączenia z resztek mleka. Mleko przecedzamy, aby pozbyć się resztek piany i laski wanilii, a następnie wąskim strumieniem wlewamy do żółtek cały czas ubijając. Aby płyn zgęstniał można go jeszcze chwile pogotować na małym ogniu, nie zapominając o mieszaniu. Gotową zupę rozlewamy do naczyń i podajemy z kluseczkami z białek.

czwartek, 2 grudnia 2010

Pierniczki - Golden Gingerbread

Skąd ten przepis się wziął?

Nastał grudzień, więc czas najwyższy, żeby wypróbować przepisy na pierniczki. Na pierwszy ogień pójdą pierniczki wg przepisu Tatter pochodzący z cincin - Golden Gingerbread . Jest to jeden z przepisów na jadalne ozdoby choinkowe. Po upieczeniu są twarde i chrupiące, a przede wszystkim bardzo aromatycznie. Jeszcze następnego dnia po pieczeniu pierników czuję ich aromat w kuchni, mimo, że siedziały w puszce. Jeśli chodzi o smak to pierwsza klasa. Bez wątpienia sięgnę po ten przepis ponownie :)
Jedynym minusem tego przepisu była kruchość ciasta przy wałkowaniu i wycinaniu pierniczków, ale być może następnym razem skorzystam z rady autorki, o której przy pierwszym pieczeniu zapomniała - łyżka zimnej wody na ratunek :)
Mimo, iż pierniczki są pyszne bez dodatków, to musiałam wyżyć się przy zdobieniu - w końcu potworek się obudził jakieś 2 przepisy temu ;-) Do zdobienia użyłam lukier - royal icing, głównie w podstawowej białej wersji, choć troszkę mnie podkusiło i trochę zabarwiłam sokiem z jagód na różowo.



Składniki:

Golden Gingerbread:
  • 350g zwykłej mąki
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki mielonego imbiru
  • 2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 130g masła
  • 150g miałkiego cukru (caster sugar)
  • 4 łyżki syropu klonowego lub golden syrup (ja użyłam syropu klonowego, a ze względu na konsystencję masy zwiększyłam ilość do 7 łyżek )
  • 2 żółtka roztrzepane

Autorka przepisu radzi (co przypomniałam sobie dopiero po upieczeniu), iż w razie problemów z konsystencją ciasta można dodać 1 łyżkę zimnej wody.

Lukier - Royal icing:
  • 1 białko (z dużego jaja lub 2 z mniejszych)
  • 220g cukru pudru
  • trochę soku z cytryny

Instrukcja:

Golden Gingerbread:
Przesiewam razem: mąkę, sodę, sól i przyprawy.  Masło kroje na kawałeczki i palcami łączymy suche składniki  z masłem tak, aby powstało coś w rodzaju drobnych chlebowych okruchów. Można w Food procesora. Następnie dodaje cukier, syrop i żółtka, mieszam. Ma powstać zwarte ciasto. Ugniatamy chwilę na stolnicy. Zawijam w folię i chłodzimy minimum 30 min.
Schłodzone ciasto wałkujemy i wycinamy pierniczki wg własnego upodobania. Piec nagrzanym do 180°C piekarniku przez ok. 12 minut.



Lukier - Royal icing:
Białko lekko ubijamy nad kąpielą wodną i stopniowo dodajemy cukier (jak to puder lubi przy tej czynności wzbijać się w powietrze, więc miejcie to na uwadze). Masę ucieram aż  stanie sie gładka. Tak przygotowany lukier w szczelnie zamkniętym pojemniku można przechowywać do 3 dni w lodowce.

Oryginalny przepis:

niedziela, 28 listopada 2010

Czekoladowe róże, czyli pierwsze spotkanie z plastyczną czekoladą

Skąd ten przepis się wziął?

Zdobiąc wersję nr 2 tortu kajmakowego nieco wyżyłam się artystycznie, jednak pozostał pewnie niedosyt  ;-) A może powinnam powiedzieć, że twórczy potworek ożył  :P
Poszukując sposobu by zaspokoić bestyjkę oglądałam na youtube różne filmiki o technikach zdobienia - głównie były to masy cukrowe (tudzież marcepanowe). Być może i tego za jakiś czas spróbuję. Jednak miałam do przygotowania tort kajmakowy, a połączenie tak słodkiego tortu z masą cukrową to już lekka przesada. I podejrzewam, że nie tylko dla mnie. Chyba niewiele osób zdecydowałoby się na testowanie takiego wyrobu - choć oczywiście mogę się mylić ;-)
Tak czy inaczej udało mi się znaleźć coś nie tak słodkiego i bardziej pasującego, a mianowicie przepis na różę z plastycznej czekolady. Niestety przepis był dla 10 uncji czekolady. Jak na moje potrzeby było to trochę za dużo. Poza tym moja waga nie uznaje uncji, więc trzeba było przeliczyć wszystko na gramy.
Poniższy przepis jest już wersją zmodyfikowaną, jednak nie sprawdzoną. Pewnie ciśnie się Wam na usta pytanie: ale jakże to tak? Odpowiedź jest prosta. Moja czekolada mimo, iż była niezwykle plastyczna niestety w temperaturze pokojowej robiła się zbyt wiotka. Ja widać na poniżej załączonych zdjęciach dało się z niej stworzyć róże, ale wymagało to paru prób i wielkiej przyjaźni nie tylko z lodówką, ale i zamrażalnikiem. A to i tak nie dawało ostatecznie spodziewanych efektów - róże w temperaturze pokojowej po prostu więdły - nie ma to jak realistyczne podejście do sprawy ;-) W efekcie moich obserwacji, a przede wszystkim problemów na etapie obróbki, sugeruje już na samym początku dokonać stosownych zmian. Być może proporcja, którą podam nadal będzie obarczona nadmierną elastycznością masy, ale osobiście będę to w stanie sprawdzić dopiero w kolejnym podejściu.



Składniki:
  • 100 g czekolady
  • 3 łyżeczki syropu kukurydzianego

    Instrukcja:

    Plastyczna czekolada:
    Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Do roztopionej czekolady dodać syrop kukurydziany. Wymieszać do uzyskania jednolitej masy. Masę rozsmarować możliwie cienko na papierze do pieczenia. Pozostawić do stwardnienia - w temperaturze pokojowej nawet do 2 godzin (w zależności od temperatury) lub włożyć na ok. 0,5 godz. do lodówki (wówczas warto nakryć drugim arkuszem papieru do pieczenia, aby zminimalizować ryzyko przejścia czekolady zapachem lodówki). Kiedy masa stwardnieje jest gotowa do formowania.



    Formowanie róży:
    Aby uzyskać płatki należy wyciąć z plastycznej czekolady parę krążków. W moim przypadku użyła kieliszka od wódki. Wycięte krążki należy uformować w płatki za pomocą kolistych ruchów łyżeczką poczynając od środka przyszłego płatka. Nie należy zbyt cienko formować, gdyż płatki są wówczas bardzo wiotkie co może grozić ich samoistnemu deformowaniu się pod wpływem ciepła. Po uformowaniu pożądanej liczby płatków przystępujemy do zwijania. Środek róży formujemy rolując płatek do połowy, a następnie dokładamy kolejny i dalej rolujemy. Kolejne płatki dokładamy i rolujemy, aż do uzyskania róży, w trakcie rolowania kształtujemy poszczególne płatki.
    Proces formowania widać na filmiku z oryginalnym przepisem.

    Oryginalny przepis:

    Tort kajmakowy - podejście 3

    Skąd ten przepis się wziął?

    W końcu próba ze wszystkimi składnikami. Nie mylicie się - nareszcie pojawi się serek mascarpone :) Pragnę jednak zaznaczyć, iż moim zdaniem smakowo raczej nie odbiega od  wersji z serkiem homogenizowanym . Musze przyznać, że mnie to zaskoczyło, gdyż spodziewałam się bardziej wyrazistych różnic.
    Poza serkiem mascarpone obecna wersja różni się tylko zdobieniem. Poza różami z plastycznej czekolady dodałam także o krem z drobinkami czekolady. Krem powstał nieco na oko, więc pominę ilość przy składnikach.
    Muszę poza tym stwierdzić, że nie ma to jak kajmak (masa krówkowa) z Gostynia. Mówcie co chcecie, ale w stosunku do poprzednich nabytków to niebo, a ziemia. Zarówno konsystencja, jak i smak nie do podrobienia. Jeśli macie tylko okazję i wybór to polecam z całego serca właśnie ten produkt (dla wyjaśnienia: jest to opinia zadowolonego konsumenta, a nie jakaś kryptoreklama lub akcja promocyjna).


    Podejście nr 3


    Składniki:

    Biszkopt orzechowo-migdałowy - patrz podejście 2

    +  likier migdałowy do nasączania biszkoptu

    Kajmak:
    • 2/3 puszki gotowego kajmaku (ok. 270 g)

    Krem śmietanowo-serowy:
    • 375 ml śmietany 30%
    • 1 opakowanie cukru waniliowego (32 g)
    • 1,5 łyżeczki żelatyny
    • 3 łyżeczki ciepłej wody do rozpuszczenia żelatyny
    • 200 g serka mascarpone

    Dekoracja:

    Krem śmietanowo-kajmakowy  - patrz podejście 2

    Krem śmietanowo-serowy z drobinkami czekolady:
    • Krem śmietanowo-serowy
    • Starta czekolada (ilość uzależniona od pożądanego koloru i intensywności smaku)


    Instrukcja:

    Krem śmietanowo-serowy:
    Śmietanę ubić z cukrem waniliowym. Kiedy zacznie nabierać konsystencji dodać bitej śmietany dodać rozpuszczoną i przestudzoną żelatynę (1,5  łyżeczki żelatyny rozpuścić w 3 łyżeczkach ciepłej wody, można także w gorącej, ale wymaga to dłuższego studzenia). Dalej chwilę ubijać, a następnie dodać serek mascarpone i jeszcze trochę miksować.

    Krem śmietanowo-serowy z drobinkami czekolady:
    Do masy śmietankowo-serowej dodać startą czekoladę i wymieszać do uzyskania jednolitej masy.  Czekolada odda trochę koloru kremowi, ale część pozostanie w formie nierozpuszczonej.

    Składanie tortu:
    Biszkopt podzielić na 3 części. Część spodnią nasączyć likierem migdałowym. Następnie nałożyć warstwę kajmaku - mniej na brzegach, aby dociskaniu kolejnym biszkoptem warstwa nie wypłynęła . Przykryć  środkowa częścią biszkoptu, lekko dociskając, aby warstwa kajmaku dotarła do brzegów. Nasączyć biszkopt likierem migdałowym. Nałożyć warstwę kremu śmietanowo-serowego - w ten sam sposób, co kajmak. Część kremu pozostawić do udekorowania wierzchu i boków tortu. Przykryć wierzchnią warstwą biszkoptu i lekko docisnąć rozprowadzając warstwę kremu do brzegów. Biszkopt nasączyć likierem migdałowym. Pozostałym kremem udekorować brzegi i wierzch tortu. Wstawić do lodówki na 1,5 godz. do stęgnięcia. Ozdobić wg uznania i ponownie wstawić na chwilę do lodówki - choć jeśli na tort czeka łasuch można już pominąć ten etap :)

    sobota, 20 listopada 2010

    Chleb pszenno-żytni

    Skąd ten przepis się wziął?

    Kto nie lubi świeżego, jeszcze ciepłego, chleba? Ja osobiście nie znam takich osób ;-) O świeżym, jeszcze chrupiącym pieczywie myślałam już od dawna. Niestety moje wcześniejsze próby kończyły się niepowodzeniem. Być może jest to wina szybkich drożdżowych przepisów i braku pokory do drożdży. Od czasu poprzednich prób bułeczkowych trochę się zmieniło. Przede wszystkim jestem już bogatsza o doświadczenia z placka drożdżowego z kruszonką (o którym pewnie też kiedyś napiszę). A co najważniejsze teraz drożdże traktuje z należytym szacunkiem i wiem, że nie można ich popędzać :) Należy również otoczyć je odpowiednim ciepłem i opieką, aby w spokoju wyrosły, a one odpłacą nam za to pysznym ciastem lub pieczywem :)

    Ale wróćmy do przepisu. Z tytułu wcześniejszych porażek na tym polu postanowiłam sięgnąć do kategorii łatwych przepisów. A gdzie szukać zatem szukać pomocy jak nie w Pracowni Wypieków :) Przepis ten obejrzałam już chyba kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt razy. Został on opatrzony adnotacją "dla zapracowanych", więc przyjęłam, że nie wymaga dłużej filozofii. No i udało się :)



    Składniki:
    • 100 g mąki żytniej (użyłam typ 720)
    • 300 g mąki pszennej (użyłam mąki luksusowej typ  550)
    • 1,5 łyżeczki soli
    • 2 gramy świeżych drożdży
    • 250 ml wody

    Instrukcja:

    Wszystkie składniki wymieszać w misce. Przykryć i zostawić na 12-18 godzin (mój chlebek odpoczywał sobie przez 14 godzin).

    Keksówkę o długości 26-30 cm wysmarować olejem, wysypać otrębami żytnimi (u mnie: zabrakło otręb, więc wysypałam delikatnie mąką). Przełożyć ciasto, wierzch oprószyć mąką, odstawić do wyrastania (ciasto powinno wypełnić formę do pieczenia w czasie 30-60 minut).

    Piekarnik rozgrzać do 230°C.

    Na dno wsypać 1 szklankę kostek lodu.

    Wstawić wyrośnięty chleb.

    Po 10 minutach, zmniejszyć temp. do 210°C i dopiekać kolejne 30-40 minut (wystarczyło 30 min.).


     
    Oryginalny przepis:



    Ten zapach. Ten smak. Pełnia szczęścia, a to wszystko za sprawą pierwszego samodzielnie upieczonego chleba :)



    piątek, 12 listopada 2010

    Tort kajmakowy - podejście 2

    Skąd ten przepis się wziął?

    Oto kolejna próba wariacji na temat tortu kajmakowego. Po raz kolejny jest to wersja bez serka mascarpone, choć tym razem to z braku stosownego zaopatrzenia w pobliskim Społem ;) Tym razem zdecydowałam się na dodanie serka homogenizowanego. Zastosowałam tzw. serek poznański, choć teraz się tak zastanawiam czy czasem bardziej stosowny nie był by waniliowy serek homogenizowany. Kto wie może następnym razem taki użyję.

    W poprzednim podejściu przede wszystkim skupiłam się na biszkopcie. Z uwagi na fakt, iż był on, moim zdaniem, nieco zbyt orzechowy tym razem zmieniłam ilość orzechów włoskich. Zmiana nie spowodowała jednak zmiany proporcji, gdyż brakującą część zastąpiłam tartymi migdałami. Ponadto postanowiłam upiec biszkopt w mniejszej tortownicy, aby później można było go podzielić na 3 części.

    Tym razem trochę się pobawię kremem. Po pierwsze wspomniany serek homogenizowany, a po drugie część kremu połączę z kajmakiem i wykorzystam go do zdobienia tortu.

    Podejście nr 2



    Składniki:

    Biszkopt orzechowo-migdałowy:
    • 6 jaj
    • 180 g cukru pudru
    • 100 g startych orzechów włoskich
    • 50 g startych migdałów
    • 68 g mąki pszennej (ok. 3 czubatych łyżek)
    • 22 g mąki ziemniaczanej (ok. 1 czubatej łyżki)

    + likier migdałowy do nasączania biszkoptu

    Kajmak:
    • 2/3 puszki gotowego kajmaku (ok. 270 g)

    Krem śmietanowo-serowy:
    • 375 ml śmietany 30%
    • 1 opakowanie cukru waniliowego (32 g)
    • 1,5 łyżeczki żelatyny
    • 3 łyżeczki ciepłej wody do rozpuszczenia żelatyny
    • 200 g serka homogenizowanego

    Krem śmietanowo-kajmakowy:
    • 1/3 kremu śmietanowo-serowego
    • 100 g kajmaku (można więcej, wówczas krem będzie intensywniejszy w smaku)

    Instrukcja:

    Biszkopt:
    Mąkę przesiać. Jajka ubić z cukrem pudrem (pewnie różnica będzie niewielka, ale ja tym razem ubijałam wpierw białka z cukrem, a potem pojedynczo dodawałam do masy żółtka ciągle ubijając). Do masy ciągle ubijając dodać mąkę, a na końcu orzechy i migdały. Wszystko dodawać po łyżce i ciągle mieszać. Gotową masę wylać do tortownicy (20 cm), której dno jest wyłożone papierem do pieczenia. Ciasto wstawić od razu po przelaniu do nagrzanego do 170°C piekarnika i piec ok. 30-40 min. - w moim przypadku wystarczyło 30 min. - tzw. test suchego patyczka.

    Krem śmietanowo-serowy:
    Śmietanę ubić z cukrem waniliowym. Kiedy zacznie nabierać konsystencji dodać bitej śmietany dodać rozpuszczoną i przestudzoną żelatynę (1,5 łyżeczki żelatyny rozpuścić w 3 łyżeczkach ciepłej wody, można także w gorącej, ale wymaga to dłuższego studzenia). Dalej chwilę ubijać, a następnie dodać serek homogenizowany i jeszcze trochę miksować.

    Krem śmietanowo-kajmakowy:
    Do kajmaku dodawać stopniowo krem śmietanowo-serowy. Przed dodaniem kolejnej porcji kremu dokładnie wymieszać do uzyskania jednolitej masy. Po wymieszaniu wszystkich składników odstawić do lodówki na ok. 1,5 godz. do stęgnięcia.

    Składanie tortu:
    Biszkopt podzielić na 3 części. Część spodnią nasączyć likierem migdałowym. Następnie nałożyć warstwę kajmaku - mniej na brzegach, aby dociskaniu kolejnym biszkoptem warstwa nie wypłynęła . Przykryć środkowa częścią biszkoptu, lekko dociskając, aby warstwa kajmaku dotarła do brzegów. Nasączyć biszkopt likierem migdałowym. Nałożyć warstwę kremu śmietanowo-serowego - w ten sam sposób co kajmak. Część kremu pozostawić do udekorowania wierzchu i boków tortu. Przykryć wierzchnią warstwą biszkoptu i lekko docisnąć rozprowadzając warstwę kremu do brzegów. Biszkopt nasączyć likierem migdałowym. Pozostałym kremem udekorować brzegi i wierzch tortu. Wstawić do lodówki na 1,5 godz. do stęgnięcia. Ozdobić kremem śmietanowo-kajmakowym wg uznania i ponownie wstawić na chwilę do lodówki - choć jeśli na tort czeka łasuch można już pominąć ten etap :)


    niedziela, 7 listopada 2010

    Krążkowe black or white

    Skąd ten przepis się wziął?

    … czyli wariacje z ciasta na waniliowe a'la rogaliki (rożki budyniowe). Z góry spieszę wyjaśnić, że inspiracja nie był wcale przebój Michaela Jacksona, choć tytułowe black or white mogłoby to sugerować ;-) To jedynie moje zamiłowanie do kombinowania z przepisami sprawiło, że musiałam raz jeszcze wrócić do tego przepisu i go nieco zmienić. Tak to już widać jest jak się stwierdzi, że "przepis jest prosty, więc w sumie nie było co tu zmieniać". Oto kolejny dowód obalający tą teorie :)

    Zmian faktycznie nie można nazwać wielkimi, gdyż zmianie ulega tylko forma oraz 1 składnik - opakowanie budyniu waniliowego bez cukru. W przypadku krążków white modyfikacja jest niewidoczna gołym okiem, a i w smaku to raczej zadanie dla smakoszy. Być może wszystko za sprawą tartych migdałów, które nie są aż tak wyraziste. Inaczej za to sprawa ma się przy wersji black - przede wszystkim w oczy rzuca się ciemny kolor z białymi drobinkami, a to wszystko za sprawą kakao i wiórków kokosowych. W smaku różnicą również jest znacząca. Krążki black są mniej słodkie (można powiedzieć nawet lekko wytrawne). Ponadto ciasto na te krążki, jak to przystało na ciemną stronę mocy, są nieco trudniejsze w obróbce, gdyż za sprawą wiórków kokosowych ciasto ma mniej zbitą konsystencję, a co za tym idzie bardziej się kruszy przy formowaniu.

    Z uwagi na fakt, iż krążki są zdecydowanie cieńsze niż a'la rogaliki, wychodzi ich o wiele, wiele więcej z porcji ciasta, stąd podane składniki zredukowane zostały o połowę, a i tak wychodzi ich sporo. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę nic nie stoi na przeszkodzie by zwiększyć ilość ciasta :)



    Składniki:

    • 110 g mąki pszennej
    • 60 g miękkiego masła
    • 50 g cukru pudru
    • black: 2 łyżki kakao + 50 g wiórków kokosowych / white: 50g tartych migdałów
    • 1 żółtko
    • 1 łyżka mleka

    Instrukcja:

    Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść.  Ciasto rozwałkować i wyciąć z niego krążki (u mnie: za pomocą kieliszka do wódki). Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w nagrzanym do 180° C piekarniku przez ok. 9 minut.


    Oryginalny przepis:

    czwartek, 4 listopada 2010

    Waniliowe a'la rogaliki (Rożki budyniowe)

    Skąd ten przepis się wziął?

    Nie ma to jak spotkanie przy grach planszowych :) A nie ma nic lepszego niż gry i słodkie przekąski. Warunek nie mogą brudzić (przynajmniej nie za bardzo ;-)) Ostatnio sprawdziły się rogaliki drożdżowe, ale koniecznie w polewie z lukru, bo cukier puder bywa, szczególnie w takich sytuacjach, zdradziecki. Ale wróćmy do rożków. Pomysł na nie zaczerpnięty jest z blogu Moje wypieki.
    Przepis jest prosty, więc w sumie nie było co tu zmieniać. Ale niewielkie zmiany były.

    Przede wszystkim nazwa. Oryginalna to rożki budyniowe, ale w sumie nie wiem czy gdybym nie wiedziała, ze dodałam do nich budyniu, bym je nazwała budyniowymi. Dla mnie to przede wszystkim rożki waniliowe (a ten aromat, który roznosi się pod domu - po prostu uwielbiam), a ze za sprawą budyniu waniliowego, a nie na ten przykład ekstraktu to już sprawa drugorzędna.  Poza tym z wyglądu przypominają one bardziej rogaliki, choć sposób ich formowania nie potwierdza tego. Niestety próba ukształtowania rogalika typową metodą (czyli zwijanie ciasta z trójkątnego kawałka) jest bardzo trudna do osiągnięcia ze względu na kruchość ciasta (ma ono konsystencje przypominającą marcepan).

    Herezja nr 2 - z uwagi na komentarz dotyczący ilości cukru i słodkości postanowiłam zmienić cukier na cukier puder.

    Ostatnia moja modyfikacja to sposób ich formowania. Być może kto kwestia nie zrozumienia istoty wałkowania, a dokładniej jak z rozwałkowanego ciasta przejść do kształtu a'la rogalik. Ta czy inaczej ja osobiście pominęłam ten fragment procesu przygotowawczego (podejrzewam, że oryginalnie rozwałkowywanie było etapem poprzedzającym wycinanie ciasteczek).  Moje kształtowanie rożków wyglądało następująco:  ciasto podzieliłam na kaweczki (dla jasności: uformowałam wałek ciasta i pokroiłam). Następnie z każdego kawałeczka uformowałam kulkę, którą następnie rolowałam palcami w taki sposób, iż gdy z rolowanej kulki powstał wałeczek dalej go rolowałam układając po 2 palce na końcach wałeczka. Dzięki takiemu rolowania na środku powstawało zgrubienie. Następnie jeszcze chwilę  rolowałam całość, aby uformowany kształt był zgrabniejszy i zawijałam brzegi do siebie, aby powstał a'la rogalik. Po tym zabiegu pozostało już tylko poukładać na blasze wyłożonej papierem i wstawić do piekarnika.



    Składniki:
    • 220 g mąki pszennej
    • 120 g miękkiego masła
    • 100 g cukru pudru
    • 1 opakowanie budyniu waniliowego bez cukru
    • 2 żółtka
    • 2 łyżki mleka


    Instrukcja:

    Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść.  Ciasto podzielić na części i uformować z nich rożki. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w nagrzanym do 180° C piekarniku przez ok. 12 minut.


    Oryginalny przepis: