sobota, 9 kwietnia 2011

Babka Pani Małgosi

Skąd ten przepis się wziął?

Bardziej znana jako babka majonezowa. Czemu zatem zmieniam tą nazwę. A to dlatego, że odstrasza potencjalnych smakoszy. Babka sama w sobie jest pyszna, puszysta i w żadnym wypadku nie smakuje majonezem, mimo, iż nie jest to składnik śladowy. Jednak z reguły na dźwięk nazwy, a dokładniej jej majonezowej części, degustatorom rzednie mina. Stąd oto mój zabieg marketingowy ;-)
Z uwagi na fakt, iż przepisów na babki jest ogrom wymyślenie nowej nazwy, jednocześnie oddającej smakowity charakter nie jest sprawą prostą. Oczywiście mogłam iść w banał typu babka pychotka czy smakowita babeczka, ale stwierdziłam, iż skorzystam z kardynalnej zasady oczywiste rozwiązania są najlepsze i tak oto babka Pani Małgosi, od której to otrzymałam ów przepis - za co ogromnie dziękuję :-)
Na koniec dodam tylko, iż babka jest niezwykle łatwa i szybka w przygotowaniu, a efekt - rewelacyjny.



Składniki:
  • 4 jajka
  • 1 szklanka (typu duralex  = ok. 160 g) cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 opakowanie cukru waniliowego (16 g)
  • 1/2 szklanki  (typu duralex  = ok. 80 g) mąki pszennej
  • 3/4 szklanki  (typu duralex  = ok. 120 g) mąki ziemniaczanej
  • 1 czubata łyżeczka kako
  • 4 łyżki majonezu



Instrukcja:

Jajka ubić z cukrem i cukrem waniliowym. Dodać przesiane mąki z proszkiem do pieczenia. Delikatnie wymieszać (rada Pani Małgosi: ręcznie trzepaczką). Dodać majonez i ponownie delikatnie wymieszać. Wlać do przygotowanej foremki (np. keksówki nasmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą) pozostawiając część (np. 2-3 łyżki) w celu połączenia z kakao. Pozostałą część również wlać do foremki. Piec w nagrzanym piekarniku w temperaturze 190°C-200°C przez ok. 30 minut. Przed wyciągnięciem z piekarnika wykonać test suchego patyczka dla pewności.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Pascha klasyczna z orzechami


Skąd ten przepis się wziął?

Małymi kroczkami zbliża się Wielkanoc. Czas więc pomyśleć o przysmakach na tą okazję.  Jest to ponadto dobra okazja do dokonania kolejnego wpisu na trochę już zakurzonym blogu.  Ot takie wiosenne porządki ;-)
Na pierwszy ogień pójdzie pascha, bo w końcu kiedy, jak nie teraz mam ją wypróbować.
Dla tych, którym się tylko obiło o uszy - pascha jest potrawą wielkanocną z białego sera, zwykle podawana na słodko z bakaliami (zobacz: Wikipedia).
Przepis jest 1 z 3 propozycji pochodzących ze specjalnego wydania czasopisma Tina o jakże apetycznym tytule Smacznego (nr 1/2011 ). Z uwagi na fakt, iż nie za bardzo przepadam za typowymi bakaliami takimi jak rodzynki, skórka pomarańczowa czy inne kandyzowane owoce, zdecydowałam się na klasyczną wersję z orzechami z pominięciem pomysłu na dokonanie dekoracji z wyżej wymienionych paskudztw. Z góry przepraszam bakaliowych smakoszy i równocześnie  uprzedzam, że argumenty o tym, iż jeżeli lubi się winogrona to rodzynki też, do mnie nie trafiają.
Wracają jednak do głównego wątku. W przepisie, z uwagi na wersję testową, zmniejszyłam o połowę ilość składników, co pozwala na przygotowanie 7 porcji.  Ponieważ nie wiedziałam ile mają lub powinny mieć formy do paschy, w wersji testowej, posłużyłam się kubkami o pojemności 200 ml, nie zważając na to ile powinnam otrzymać. Okazało się jednak, iż jest to dość sporą porcją. Stwierdziwszy powyższe sugeruję, aby porcja miała ok. 100 ml i o dziwo ten fakt mogę poprzeć matematycznie - 7 porcji to 700 ml paschy ;-)



Składniki:

  • 1 litr tłustego mleka 3,2% (nie może być UHT)
  • 3 jajka
  • laska wanilii (wg oryginału laska wanilii na 2 litry mleka)
  • 2 szklanki kwaśnej śmietany (użyłam: śmietany szczecineckiej 18% - 1 i 1/4 opakowania)
  • 1/2 kostki masła (125 g)
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 50 g posiekanych orzechów laskowych
  • 50 g posiekanych orzechów włoskich



Instrukcja:

Dzień 1
Mleko zagotuj z laską wanilii. Śmietanę i jajka ubij mikserem (masa powinna być jasna i puszysta). Następnie wlej do wrzącego mleka. Stale mieszając, gotuj na średnim ogniu, aż powstanie twarożek i oddzieli się od półprzeźroczystej serwatki. Wtedy usuń laskę wanilii. Twarożek odstaw do przestudzenia. Sitko wyłóż kilkakrotnie złożoną gazą lub lnianą ściereczką. Przelej znajdujący się w garnku twarożek razem z serwatką. Pozostaw na 1,5- godzin. Następnie zbierz brzegi gazy z twarożkiem, mocno zwiąż bawełnianą nitką. Przykryj deseczką, obciąż np. słoikiem z wodą. Pozostaw tak do następnego dnia, aby cała serwatka dokładnie wyciekła - twarożek musi być sypki.
Dzień 2
Masło i cukier puder utrzyj drewnianą pałką na puszystą, jasno-kremową masę. Ciągle ucierając, małymi porcjami dodawaj twarożek. Masę wymieszaj z posiekanymi orzechami. Formę do paschy wyłóż zwilżoną gazą. Do formy przełóż masę serową. Mocno ugnieć łyżką. Wierzch wyrównaj. Wstaw do lodówki na co najmniej 12 godzin, a jeszcze lepiej na całą dobę.
Dzień 3
Gotową paschę przełóż na talerz, odwracając formę do góry dnem. Usuń gazę, a deser obsyp posiekanymi orzechami oraz płatkami migdałowymi.

wtorek, 1 marca 2011

Muffinki czekoladowo-kokosowe z wiśniami

Skąd ten przepis się wziął?

Trochę czasu minęło od poprzedniego wpisu, więc kto by się spodziewał, że po tak długiej przerwie kolejny przepis będzie dotyczył muffinek. Los widać jednak lubi być przewrotny, więc oto i one :) Tym razem w wersji na słodko. Kombinacja smakowa, jako taka nie jest moim dziełem, pochodzi z wypieku, którym ostatnio uraczono mnie w pracy . I ja w takiej sytuacji powiedzieć, że praca nie wzbogaca ;-)
Bazowy przepis zaczerpnęłam kiedyś bodajże od Nigelii  Lawson i jak przystało na heretyczkę doprawiłam własnymi dodatkami. Do tej pory muffinki upieczone wg tej wersji zawierały czekoladę i orzechy, jednak kombinacja smakowa kakowo-kokosowa z wiśniami  na tyle zapadła mi w pamięci, że postanowiłam ją odtworzyć w wersji muffinkowej. I nie chwaląc się wyszło przepysznie.




Składniki:

  • 250 ml maślanki
  • 1,5 szklanki mąki
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 jajko
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 75 ml oleju
  • 175 g cukru
  • 3 łyżki kakao
  • 100 g czekolady
  • 3 łyżki wiórków kokosowych
  • wiśnie



Instrukcja:

Osobno wymieszać suche składniki (mąkę, sodę, sól, kakao - przy czym cukier można wymieszać z mokrymi składnikami, wówczas lepiej się rozpuści) i osobno mokre  (maślankę, jajko, olej i cukier, o ile nie dodaliśmy go do składników suchych), a następnie dodać do mieszanki suchej mokrą i wymieszać. Do masy można dodać wiórki kokosowe i kawałki czekolady. Masą wypełnić  foremki do połowy i włożyć do każdej po 3-4 wiśnie, a następnie uzupełnić foremkę kolejną porcją masy. Piec w piekarniku rozgrzanym do 200°C przez ok. 20 - 25 min.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Konkretne muffinki

Skąd ten przepis się wziął?

Nadszedł najwyższy czas, aby skrzyżowały się pewne dwie drogi. Jedna z nich wytyczona jest przez, tak dobrze nam znane, dylematy: cóż można tu zjeść na śniadanie, a druga - to poszukiwanie kombinacji smakowej dla słonych muffinek. I oto nadszedł ten dzień, w którym potrzeba przecinając te drogi stworzyła konkretne muffinki :)
Skoro tak chciał los, nie mnie było się mu opierać. Zakasałam rękawy i naszykowałam: w jednej misce suche składniki, a w drugiej - mokre. Połączyłam ze sobą i dodałam: trochę krojonych suszonych pomidorów, trochę liści świeżej bazylii, drobno pokrojony boczek, doprawiając wszystko świeżo zmielonym pieprzem. Teraz wystarczyło już tylko włożyć do foremek i do piekarnika. Zanim jednak trafiły do ciepełka posypałam je startym serem - a co będę sobie żałować. Jak na pierwsze słone muffinki jestem zadowolona z efektu, jednak to dopiero początek tej drogi :)



Składniki:

  • 1 szklanka mąki (pszenna i żytnia w proporcji 2:3)
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 jajko
  • 200 ml jogurtu naturalnego
  • 50 ml mleka
  • 80 ml oliwy
  • suszone pomidory
  • listki świeżej bazylii
  • wędzony boczek
  • tarty żółty ser
  • świeżo mielony pieprz

Instrukcja:

Wymieszać osobno produkty suche (mąką, sól, proszek do pieczenia) i mokre (jajko, jogurt, mleko, oliwa). Połączyć produkty suche z mokrymi. Do powstałej masy dodać pokrojone suszone pomidory, bazylię, wędzony boczek i trochę świeżo mielonego pieprzu. Przełożyć do foremek i posypać na wierzchu obficie startym serem. Piec w rozgrzanym do 200°C przez 15-20 minut.

Szachownice

 Skąd ten przepis się wziął?

Oto kolejny przepis z  książeczki o jakże wdzięcznym tytule "Z kuchennej półeczki. Czekolada" autorstwa Jacqueline Bellefontaine. Tym razem nie obyło się bez moich delikatnych modyfikacji, ale w końcu bez odrobiny herezji ten blog straciłby swój smaczek ;-)
Wracając jednak do przepisu. Patrząc na listę składników i sposób wykonania ma się wrażenie, że jest to jeden z tych łakoci, które robią się same. Jednak praktyka jest troszkę inna. Samo wyrobienie podstawowego ciasta nie powinno stworzyć problemów, szczególnie jeśli pod ręką ma się mikser, malakser, nie mówiąc już o robocie kuchennym. Schody, a w zasadzie schodki, zaczynają się w momencie, kiedy dodajemy roztopioną czekoladę. Z doświadczenia odradzam mieszanie ciasta z czekoladą w rękach. Jeśli natomiast użyjemy do tego łyżki i ciasto włożymy do miski, w której wcześniej topiliśmy czekoladę to mamy kryzys zażegnany. W dodatku ciasto niczym gąbka pozbiera całą czekoladę z naczynia - co pewnie jest wielkim minusem dla tych, którzy liczyli na wylizanie miski ;-)
Od naszego smakołyku dzieli nas jeszcze tylko jeden stopień: łączenie po przewrocie. Brzmi to trochę jak jakiś termin sportowy i w pewnym sensie jest to taka mała ekwilibrystyka. Nie mniej jednak krytycznym momentem nie jest sam przewrót, a łączenie dwóch kawałków ciasta po jego dokonaniu. Jest to o tyle istotny punkt programu, gdyż jeśli zrobicie to niedokładnie to przy wyjmowaniu upieczonych ciasteczek mogą one się złamać właśnie w miejscu łączenia. Nie ma to oczywiście żadnego znaczenia dla smaku, a być może ktoś w takie właśnie formie uzna je za o wiele bardzie odpowiednie do pałaszowania :)



Składniki:

  • 175 g miękkiego masła
  • 6  łyżek + 1 łyżeczka cukru pudru
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej
  •  250 g mąki pszennej
  • 30 g stopionej gorzkiej czekolady
  • lekko ubite białko

Instrukcja:

Utrzeć w misce masło z 6 łyżkami cukru pudru na puszystą masę. Do masy dodać esencję waniliową i wymieszać. Następnie stopniowo dodawać mąkę, cały czas ucierając. Roztopić czekoladę i połączyć ją z 1 łyżeczką cukru pudru do uzyskania jednolitej konsystencji. Wyrobione ciasto podzielić na 2 części i do jednej z nich dodać roztopioną czekoladę (moja rada: najlepiej ciasto wymieszać w misce, w której roztapialiśmy czekoladę). Każdą z części zawinąć w folię spożywczą i schładzać w lodówce przez ok. 30 minut. Po schłodzeniu oba kawałki rozwałkować na prostokąty o tych samych wymiarach. W celu połączenia posmarować jeden z prostokątów lekko ubitym białkiem, a następnie przykryć drugim prostokątem. Jeżeli szerokość prostokąta jest większa niż pożądanych ciasteczek można podzielić ciasto wzdłuż na dwie lub więcej części i następnie połączyć je za pomocą białka stawiając jedną na drugiej, aż do uzyskania odpowiedniej szerokości. W celu uzyskania wzoru szachownicy należy teraz przekroić prostokąt wzdłuż, a następnie jedną z przekrojonych część obrócić o 180° (do góry nogami) i połączyć dokładnie oba kawałki za pomocą białka. Teraz wystarczy pokroić uzyskany w ten sposób blok na plasterki i ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia - pamiętając o pozostawieniu miejsca, gdyż podczas pieczenia ciastka rosną. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180°C przez 10 minut. Po wyciągnięciu z piekarnika chwilę studzić na blasze, aż stwardnieją, a następnie ostrożnie (szczególnie kruche jest miejsce łączenia) przełożyć na kratkę do całkowitego wystygnięcia.

sobota, 15 stycznia 2011

Czekoladowe trójkąty

Skąd ten przepis się wziął?

Jest to jeden z tych przepisów, do których nie potrzeba piekarnika, jedynie źródło ciepła, nad którym można roztopić składniki oraz lodówkę lub inne chłodne miejsce, w którym bezpiecznie można odstawić łakoć podczas przygotowania. A później wystarczy już tylko miłośnik/miłośniczka czekolady z wolną chwilą na konsumpcje ;-)
Przepis pochodzi z pozornej książeczki, którą nabyłam jakiś czas temu, a zatytułowanej "Z kuchennej półeczki. Czekolada" autorstwa Jacqueline Bellefontaine. Jest to publikacja małego formatu pełna zachęcających przepisów dla wielbicieli czekoladowych doznań. Jak już wspomniałam, pozycja ta zagościła już u mnie jakiś czas temu, był już czas najwyższy, aby wypróbować któryś z zamieszczonych tam przepisów. Wybór był trudny, ale z pomocą przyszedł mi mój niezawodny Pomocnik Kuchenny, który stanowczym głosem oznajmił: zrób to :) I tym oto sposobem czekoladowe trójkąty zagościły w naszym domu.




Składniki:
  • 100 g masła
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 2 łyżki mleka czekoladowego
  • 225 g herbatników maślanych
  • 75 g połamanej czekolady mlecznej lub deserowej
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżki mleka
 


Instrukcja:

Przygotować okrągłą formę do pieczenia lub formę do tarty o średnicy 18 cm - posmarować tłuszczem lub wyłożyć papierem do pieczenia. Pokruszyć herbatniki - wkładając do foliowej torebki, a następnie rozgnieść wałkiem lub za pomocą malaksera.  W rondlu powoli podgrzewać masło, miód i mleko czekoladowe, cały czas mieszając, aż masło i roztopi, a składniki dobrze połączą. Wówczas dodać do masy pokuszone wcześniej herbatniki i dokładnie wymieszać. Masę przełożyć do formy, docisną i schładzać, aż stwardnieje (u mnie było w lodówce przez ok. 1 godz.). Roztopić nad kąpielą wodną czekoladę wraz z cukrem pudrem i mlekiem mieszając do uzyskania gładkiej masy. Masę wylać na spód z herbatników i pozostawić aby stężała. Teraz już wystarczy pokroić ostrym nożem na kawałki i podawać.

niedziela, 2 stycznia 2011

Bałagan po mojemu

Skąd ten przepis się wziął?

Nastał nowy rok, więc wypadałoby zrobić coś na dobry początek ;-) Jednak po wigilijno-noworocznym obżarstwie większość z Nas nie ma miejsca lub siły, a czasem i jednego i drugiego na jakieś wielkie desery. Dzisiejszy deser w pierwotnym planie miałam podać w sylwestrową noc, ale ze względu na inne przysmaki, a przede wszystkim na ograniczone możliwości konsumpcji ;-) pozycja ta została pominięte a menu. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze :)
 Przejdźmy jednak do sedna. Inspiracją dla tego deseru jest bałagan z Eton. Zapewne wielu z Was zna wersję bliższą oryginałowi (czyli z truskawkami) autorstwa Niggeli Lawson. Moja wersja zawiera niezbędne dla tego deseru składniki, czyli bitą śmietanę, pokruszone bezy i owoce. Chcąc trzymać się oryginału musiałabym użyć truskawek, jednak to nie sezon na nie. Postanowiłam więc użyć granatu i to nie w celach bynajmniej "rozrywkowo-odłamkowych" bo z tego to był mógł być dopiero bałagan ;-) Poza owocową zmianą mój deser jest mało bałaganiarski, gdyż zamiast wymieszać ze sobą składnik układałam je warstwami, ale nie zmienia to jednak walorów smakowych :)



Składniki:

Ilości na 2 porcje deseru:
  • 150 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 1 owoc granatu
  • bezy
  • 50 ml jogurtu naturalnego typu greckiego (lub innego gęstego) - składnik opcjonalny na 1 porcję



Instrukcja:

Śmietanę kremówkę ubić z cukrem waniliowym. Jeśli wybraliśmy wariant z jogurtem to połączyć go z bitą śmietaną. Układać w naczyniu (np. kieliszku) warstwami: granaty, pokruszone bezy, masę z bitej śmietany (lub - jeśli ktoś ma ochotę na prawdziwszy bałagan - wymieszać wszystkie składniki i tak nałożyć).